piątek, 19 października 2012

Pełne Spektrum… Radia


Beneficjenci projektu Pełne Spektrum trzeci weekend października rozpoczęli wyjazdem do Warszawy. To właśnie w piątek 19 odwiedziliśmy radio polskie, w którym spędziliśmy dwie zaskakujące godziny. Pomysł odwiedzenia radia budził w nas mieszane uczucia. Myśleliśmy o tym, że nigdy nie byliśmy w radiu i że może tam być naprawdę interesująco, ale pojawiały się też myśli, że przecież to tylko radio, co tam może być interesującego? Okazało się, że tzw. „zwykle radio” było naprawdę ciekawe.
Naszym przewodnikiem był redaktor Artur Wolski - dziennikarz Programu 1 Polskiego Radia, prowadzący audycje przede wszystkim popularnonaukowe. To on pokazał nam wewnętrzne piękno radia.

Radio od zewnątrz
Przede wszystkim budynek - nikogo pewnie nie zdziwiło, że jest on bardzo duży. Ma aż pięć pięter, nie jest to najnowocześniejsza budowla, ale wyremontowana wygląda naprawdę dobrze. Wnętrze budynku na pierwszy rzut oka jest dość przestronne, jednak kiedy przechadzaliśmy się po różnych korytarzach, przekonaliśmy się jednak, że w tak ciasnych, pełnych drzwi korytarzy można się zgubić, nim zdąży się o tym w ogóle pomyśleć. Na ścianach zawieszone były ciekawe zdjęcia z historii radia. Niektóre były na prawdę zabawne. Oglądana przestrzeń i rozmowa z przewodnikiem uświadomiły nam, że praca w takim miejscu jest na prawdę ciężka, wymagająca poświęceń i stresująca, ale i przyjemna oraz przynosząca wielką satysfakcję.

Trzy w jednym: radio z telewizją w Internecie
Zwiedzanie zaczęliśmy od pomieszczenia, w którym grywane są koncerty na żywo, tam też nagrywa się audycje radiowe. Sala była rozświetlona tysiącami kolorowych świateł, światełek, lampek… Przez szybę obserwowaliśmy nagranie audycji na żywo dla Programu IV. Mieliśmy okazję posłuchać i zobaczyć, jak to się odbywa, szczególnie że program ten dostępny jest w Internecie... z obrazem. Tak więc w studio są kamery, pracują charakteryzatorzy – jak w telewizji. Nasz przewodnik uważa, że jest to kierunek rozwoju radia. W tym miejscu usłyszeliśmy też rady, jak zostać dobrym dziennikarzem. Jak uważa red. Wolski – „Ćwiczenie czyni mistrza”; zawód ten nie jest niedostępny, liczą się w nim różne doświadczenia i umiejętności, wiedza i umiejętność krytycznego odbioru świata. Ale też odradzał prawdziwym miłośnikom dziennikarstwa rozpoczynanie od studiów dziennikarskich. Są jego zdaniem zbyt ogólne, nie dostarczają wiedzy merytorycznej, tak potrzebnej w tym zawodzie.

Radio od środka
Z „Czwórki” ruszyliśmy kolejno do „Jedynki”. Studio zostało niedawno odnowione i wygląda naprawdę imponująco. Dowiedzieliśmy się ponadto, że w budynku pracuje jeszcze „Dwójka” i Polskie Radio dla zagranicy. „Trójka” natomiast ma siedzibę gdzie indziej – przy Myśliwieckiej. Podziwialiśmy zakamarki siedziby przy Alei Niepodległości 77. Myślę że najbardziej zaskakującą częścią naszej wycieczki był moment, w którym trafiliśmy do magazynu, gdzie radio przechowywało zapisane audycje. To niesłychane, ile materiałów zgromadzono. Dowiedzieliśmy się, że dostęp do nich uzyskują jedynie studenci i niektórzy dziennikarze. To niezapomniany widok: setki metalowych, białych regałów pełne różnych dokumentów, papierów, kaset, płyt ustawione równolegle blisko przy sobie, niektóre złączone, inne stojące luźno, a między nimi tylko mały, wąski, pusty tunel. Zaskakujące było również pomieszczenie, które wyglądało jak pracownia informatyczna. Pełno było tam komputerów, notatek, kubków.  Okazało się, że pracują tam tłumacze wyszukujący ważne informacje z całego świata. To bardzo trudne i stresujące zajęcie, a od wyników ich pracy zależy dobre imię firmy. Ich teksty są nie tylko wykorzystywane w Radiu Polskim, ale i sprzedawane dla innych podmiotów.

Grad pytań do redaktora
Na koniec nasza grupa miała szansę zadać pytania o najbardziej nurtujące nas zagadnienia. Artur Wolski odpowiadał nam bardzo obszernie i ciekawie. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się naprawdę interesujących rzeczy i pewnie niejeden z nas podczas wycieczki zastanawiał się, czy nadawałbym się do pracy w radio, czy poradziłbym sobie?
Nasz przewodnik opowiedział nam też nieco o sobie. Artur Wolski do Radia trafił... ze szpitala klinicznego, odpowiadając na ogłoszenie zamieszczone w jednej z gazet. Było to w 1991 r. W służbie zdrowia pracował 10 lat i dziś widzi, że był to także w jego karierze jako radiowca ważny okres, okres nauki poszanowania czasu i skupienia na drugiej osobie. Pracując w radiu zorientował się wkrótce, że to właśnie jego powołanie. Redaktor Wolski nigdy nie prowadzi audycji bez przygotowania, nawet jeśli to transmisja na żywo. Uważa, że mówienie prawdy jest najważniejsza zasadą dziennikarstwa. Artur Wolski jest też wykładowcą akademickim i w ogóle wiele łączy go z edukacją (edukuje i informuje na antenie, oprowadza wycieczki, ujawniając tajemnice radia...)

Możliwe tylko przed budynkiem radia
            Naszą wizytę zakończyliśmy wspólnym zdjęciem przed budynkiem Polskiego Radia. Żałowaliśmy, że jest to niemożliwe w środku (obowiązuje kategoryczny zakaz fotografowania). Tak więc fotografia sprzed budynku będzie nam przypominać wszystkie korytarze, którymi przechadzaliśmy się i wszystkie miejsca, które widzieliśmy. Sądzę, że radio będziemy wspominać szczególnie pozytywnie. Oby więcej takich wyjazdów podczas realizacji projektu. Pełne spektrum radia zostało nam objawione!


Kinga Puchta
uczennica klasy Ia LO w Łochowie
beneficjentka programu "Pełne Spektrum"

Komin pełen cudów



19. 10. 2012 r. razem z zespołem projektu „Pełne spektrum” wybrałam się na wycieczkę do firmy postprodukcyjnej „The Chimney Pot”. Warto wiedzieć, że dom postprodukcyjny „The Chimney Pot” wywodzi się ze Szwecji. Zgodnie z wielowiekową, pochodzącą od wikingów tradycją, jego twórcy postanowili wyruszyć w podróż i nawiązać współpracę z sąsiednimi narodami. Ich orężem nie była jednak siła miecza, ale potęga doskonałego obrazu. I tak zawitali do wielu okolicznych krajów, a pod koniec XX wieku (1998) przybyli na przyjazne ziemie polskie, by osadzić swój stały przyczółek w stołecznym grodzie. W ten sposób powstał „The Chimney Pot” w Warszawie - mieści się w zachwycającym modernistycznym budynku w otoczeniu zieleni na obrzeżach stolicy. Specjalizuje się w technologii Digital Intermediate i efektach specjalnych dla potrzeb filmów reklamowych i fabularnych.
         Już na wejściu dało się poczuć miłą atmosferę. Zostaliśmy serdecznie przywitani przez samą szefową - panią Hannę Sawicką, która miała nas odtąd oprowadzać. Odpowiedzieliśmy podarkiem złożonym z przywiezionych z Łochowa chlebów różnego rodzaju, gdyż podobno z nich Łochów słynie, oraz z łosia hand-made, seria limitowana, wersja a’la Gwizdały autorstwa Romana Kuzelyaka.
         Zanim trafiliśmy do zaczarowanej komnaty korektorów filmowych, zostaliśmy przeprowadzeni przez otwartą kuchnię, gdzie kiszki się nam skręcały pod wpływem rozchodzących się w niej zapachów, gdyż wszyscy byli bardzo głodni (wyjechaliśmy z Łochowa przed obiadem). Na szczęście szybko opuściliśmy ten pokój pokus i dotarliśmy do pracowni Nucoda Film Master. Tam zaprezentowano nam imponujący dorobek firmy oraz poznaliśmy szczegóły procesu postprodukcji, czyli inaczej obróbki zdjęć filmowych. Pozwoliło nam to dojść do wniosku, że w rzeczywistości nie jest to takie sielankowe zajęcie, jak nam się z początku wydawało. Okazało się, że jak to określił pan Wiktor Sasin, zajmujący się kolorystyką i korekcją filmową, zawód ten może być „nudny i żmudny”, gdyż nad jednym projektem nie pracuje się miesiąc, a osiem miesięcy. Zostaliśmy też poinformowani, że 90% reklam w telewizji jest obrabiana właśnie w tej firmie, a film „Katyń” został „postwyprodukowany”  w rozdzielczości 4K, czyli w najwyższym możliwym standardzie. Oczywiście „The Chimney Pot” „wypostprodukował” wiele innych filmów. A oto kilka z niech: „Lęk wysokości”; „Sala samobójców”; „Bez wstydu”; „Wymyk”; „Listy do M” oraz oczywiście słynny „Jesteś bogiem” i wiele, wiele innych. Firma ta obdarzyła także nowym życiem cyfrowym także dużo filmów sprzed lat, takich jak „Nikt nie woła”; „Rejs”; „Ucieczka z kina Wolność”; „Orzeł”; „Barwy ochronne”; „Westerplatte” … naprawdę, długo by wymieniać.
Gdy już obejrzeliśmy fragment filmu „Baby są jakieś inne”, zostaliśmy poddani długiemu procesowi zaznajamiania z wiedzą, w jaki sposób był on tworzony. Następnie udaliśmy się na pierwsze piętro, gdzie już czekał na nas pan Marcin Drabiński, twórca animacji 3D. Choć miał niewiele czasu (musiał kończyć projekt, choć był piątek i  już niemal 19.00), zdołał nam wytłumaczyć, na czym polega tworzenie efektów specjalnych i że w komputerze praktycznie wszystko jest możliwe, potrzeba jest tylko coraz więcej czasu i umiejętności.
         Działając na niezwykle dynamicznym polskim rynku, „The Chimney Pot” zdołał wywalczyć sobie silną pozycję w branży oraz przekonać lokalnych klientów o tym, że jego marka oznacza solidność i doskonałą jakość wykonywanych prac. W tym czasie firmie udało się powiększyć zespół pracowników aż do kilkudziesięciu osób, specjalistów w swoim fachu.
         Na pożegnanie dostaliśmy firmowe torby, a w nich gazety „The Chimney Post”, w których wszystko na temat firmy i jej pracy zostało dokładnie objaśnione i zabawnie zilustrowane. Za tę właśnie gazetę „The Chimney Pot” dostał nagrodę w Polskim Konkursie Reklamy 2012 w kategorii Design/Editorial. Temu, kto nie rozumie tytułu, objaśniam: logiem firmy jest komin. A po przeczytaniu tego tekstu już wiecie, że w środku dokonuje się cudów niemożliwych w rzeczywistym świecie.

Alicja Szeja,
beneficjentka projektu „Pełne Spektrum”

sobota, 6 października 2012

Święto Ziemniaka w Gwizdałach


Co roku w pierwszą sobotę października Gwizdały obchodzą lokalne Święto Ziemniaka. W tym roku wiązało się ono również z otwarciem nowo wybudowanej remizy OSP. Obchody rozpoczęły się o 11:00 Mszą Świętą w Kościele Parafialnym w Gwizdałach. Następnie wszystkie zaproszone jednostki Ochotniczej Straży wraz z Burmistrzem Łochowa Marianem Dzięciołem udały się na otwarcie remizy. Około godziny 13 rozpoczęły się występy artystyczne w wykonaniu uczniów oraz pań z Klubu Kobiet Aktywnych. Pod koniec części oficjalnej rozpoczęła się dyskoteka dla dzieci ze szkoły podstawowej. W międzyczasie można było pobawić się na trampolinie, przejechać quadem bądź motocyklem lub wykazać się umiejętnościami plastycznymi w plenerze malarskim z p. Romanem Kuzelyakiem, miejscowym artystą ceramikiem-garncarzem. Poza tym można było spróbować szczęścia w loterii fantowej, zjeść pyszne słodkości przygotowane przez uczniów tej szkoły. Wraz z wybiciem godziny 20:00 odbył się długo wyczekiwany występ łochowskiego zespołu fire-show. Jest to grupa wychowanków LO w Łochowie, którzy są beneficjentami projektu "Pełne Spektrum" z programu "Równać Szanse 2012". Tańca z ogniem uczyli się w ramach zajęć projektowych.  Podczas występu małe zamieszanie wprowadził deszcz, jednak zespół poradził sobie z tą przeszkodą. Ostatnia część programu to dyskoteka lub, jak to niektórzy nazywali, zabawa dla wszystkich. Tańczyć można było do bardzo skocznej i rytmicznej muzyki. Przybyło wiele osób, ale mamy nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze więcej.
 
                                                                                                                                          Anita Kostrzewa, Katarzyna Politowska (kl. Ia)