19. 10. 2012 r. razem z zespołem projektu „Pełne
spektrum” wybrałam się na wycieczkę do firmy postprodukcyjnej „The Chimney
Pot”. Warto wiedzieć, że dom postprodukcyjny „The Chimney Pot” wywodzi się ze
Szwecji. Zgodnie z wielowiekową, pochodzącą od wikingów tradycją, jego twórcy
postanowili wyruszyć w podróż i nawiązać współpracę z sąsiednimi narodami. Ich
orężem nie była jednak siła miecza, ale potęga doskonałego obrazu. I tak zawitali
do wielu okolicznych krajów, a pod koniec XX wieku (1998) przybyli na przyjazne
ziemie polskie, by osadzić swój stały przyczółek w stołecznym grodzie. W ten
sposób powstał „The Chimney Pot” w Warszawie - mieści się w zachwycającym
modernistycznym budynku w otoczeniu zieleni na obrzeżach stolicy. Specjalizuje
się w technologii Digital Intermediate i efektach specjalnych dla potrzeb
filmów reklamowych i fabularnych.
Już na wejściu dało się poczuć miłą
atmosferę. Zostaliśmy serdecznie przywitani przez samą szefową - panią Hannę
Sawicką, która miała nas odtąd oprowadzać. Odpowiedzieliśmy podarkiem złożonym
z przywiezionych z Łochowa chlebów różnego rodzaju, gdyż podobno z nich Łochów
słynie, oraz z łosia hand-made, seria limitowana, wersja a’la Gwizdały autorstwa
Romana Kuzelyaka.
Zanim trafiliśmy do zaczarowanej
komnaty korektorów filmowych, zostaliśmy przeprowadzeni przez otwartą kuchnię,
gdzie kiszki się nam skręcały pod wpływem rozchodzących się w niej zapachów,
gdyż wszyscy byli bardzo głodni (wyjechaliśmy z Łochowa przed obiadem). Na
szczęście szybko opuściliśmy ten pokój pokus i dotarliśmy do pracowni Nucoda
Film Master. Tam zaprezentowano nam imponujący dorobek firmy oraz poznaliśmy
szczegóły procesu postprodukcji, czyli inaczej obróbki zdjęć filmowych.
Pozwoliło nam to dojść do wniosku, że w rzeczywistości nie jest to takie
sielankowe zajęcie, jak nam się z początku wydawało. Okazało się, że jak to
określił pan Wiktor Sasin, zajmujący się kolorystyką i korekcją filmową, zawód
ten może być „nudny i żmudny”, gdyż nad jednym projektem nie pracuje się
miesiąc, a osiem miesięcy. Zostaliśmy też poinformowani, że 90% reklam w
telewizji jest obrabiana właśnie w tej firmie, a film „Katyń” został
„postwyprodukowany” w rozdzielczości 4K,
czyli w najwyższym możliwym standardzie. Oczywiście „The Chimney Pot”
„wypostprodukował” wiele innych filmów. A oto kilka z niech: „Lęk wysokości”;
„Sala samobójców”; „Bez wstydu”; „Wymyk”; „Listy do M” oraz oczywiście słynny
„Jesteś bogiem” i wiele, wiele innych. Firma ta obdarzyła także nowym życiem
cyfrowym także dużo filmów sprzed lat, takich jak „Nikt nie woła”; „Rejs”;
„Ucieczka z kina Wolność”; „Orzeł”; „Barwy ochronne”; „Westerplatte” …
naprawdę, długo by wymieniać.
Gdy
już obejrzeliśmy fragment filmu „Baby są jakieś inne”, zostaliśmy poddani
długiemu procesowi zaznajamiania z wiedzą, w jaki sposób był on tworzony.
Następnie udaliśmy się na pierwsze piętro, gdzie już czekał na nas pan Marcin
Drabiński, twórca animacji 3D. Choć miał niewiele czasu (musiał kończyć
projekt, choć był piątek i już niemal
19.00), zdołał nam wytłumaczyć, na czym polega tworzenie efektów specjalnych i
że w komputerze praktycznie wszystko jest możliwe, potrzeba jest tylko coraz
więcej czasu i umiejętności.
Działając na niezwykle dynamicznym
polskim rynku, „The Chimney Pot” zdołał wywalczyć sobie silną pozycję w branży
oraz przekonać lokalnych klientów o tym, że jego marka oznacza solidność i
doskonałą jakość wykonywanych prac. W tym czasie firmie udało się powiększyć
zespół pracowników aż do kilkudziesięciu osób, specjalistów w swoim fachu.
Na pożegnanie dostaliśmy firmowe torby,
a w nich gazety „The Chimney Post”, w których wszystko na temat firmy i jej
pracy zostało dokładnie objaśnione i zabawnie zilustrowane. Za tę właśnie
gazetę „The Chimney Pot” dostał nagrodę w Polskim Konkursie Reklamy 2012 w
kategorii Design/Editorial. Temu, kto nie rozumie tytułu, objaśniam: logiem
firmy jest komin. A po przeczytaniu tego tekstu już wiecie, że w środku
dokonuje się cudów niemożliwych w rzeczywistym świecie.
Alicja Szeja,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz